Malowane kwiaty, postaci z bajek, symbole religijne, a ostatnio nawet koniński ratusz i herb miasta - to tylko niektóre motywy tysięcy artystycznych jaj jakie wykonuje Izydora Smakulska. Perełkami w jej bogatej kolekcji są jednak nie malowane pisanki, a rzeźbione w jajku dzieła sztuki.

artystka z koninskiej starowkiSpod jej ręki wyszły już tysiące oryginalnych pisanek.
(© Fot. Ola Braciszewska)

Pani Izydora miłością do ręcznie malowanych jaj zapałała ponad 30 lat temu. Kiedy malowanie jaj opanowała do perfekcji, przed 7 laty na jednej z wystaw zauważyła ażurowe. Niemiecki wystawca pokazał koniniance jak rzeźbi się w strusich jajach, jak jajko trzeba przygotować i jakie techniki się do tego wykorzystuje.
Zachwycona pani Izydora postanowiła spróbować samodzielnie tworzyć małe dzieła sztuki. Do wprawy doszła dopiero po dwóch latach. - A od 5 lat są to prace, które mogę pokazywać ludziom - mówi z dumą.  


Ażurowe jaja potrzebują specjalnego przygotowania. Najpierw pani Izydora dokładnie wybiera jaja strusie, gęsie, kacze, kurze i przepiórcze. Z każdego z nich robi wydmuszkę, a potem rzeźbi w nich wzory. Te, jak mówi bierze z głowy, lub z bajek.
- Czasem widzę ciekawą tkaninę z nadrukiem i kupuję kilka centymetrów tego materiału. Potem przenoszę wzór na jajko - opowiada konińska artystka. - Ludzie interesują się wzorami kwiatowymi, haftem angielskim, czy Richelieu. Przed Wielkanocą jest również duże zainteresowanie jajkami sacrum, czyli motywami religijnymi. Takie pisanki trafiają do święconki.
Kiedy wiadomo, co znajdzie się na pisance, artystka szkicuje wzór na jajku. Po naniesieniu i wyrzeźbieniu go, jajo trafia do specjalnej kąpieli. Wapienne skorupki moczą się w roztworze z żywicy osiem godzin. Dzięki takiemu zabiegowi jajo nabywa właściwości porcelany. Potem pozostaje już ozdabianie. Cały proces może trwać nawet 12 godzin.
- Trzeba się tym bawić. Tu ważna jest cierpliwość i dokładność. Przy pośpiechu jaja szybko pękają - mówi Izydora Smakulska.
W swojej domowej kolekcji koninianka ma już ponad sto pisanek. Tych, które znalazły nabywców, jest kilka tysięcy.
- Do każdej czuję sentyment i trudno mi się z nimi rozstać, ale musiałabym z mieszkania zrobić galerię - mówi.

Głos Wielkopolski, konin.naszemiasto.pl, Ola Barciszewska, 22 kwietnia 2011